ja_money_art_min

Od dawna wiadomo, że pieniądze same w sobie szczęścia dają nam raczej niewiele. Jeśli zaś ich brakuje trudno mówić o szczęściu jakimkolwiek. Niemal zawsze kasa robi nam dobrze, jeśli zaspokaja podstawowe potrzeby. Wyzwania zaczynają się później, kiedy każda kolejna potrzeba z wyższego poziomu często staje się powodem do udowadniania szczęścia bardziej innym, niż sobie samemu. Niewątpliwie jednak każdy z nas lubi mieć kaskę, którą później zamienia na potrzebną mu wartość. Co zatem zrobić, aby wydając ją generować szczęście dla siebie – niezależnie od tego, z jakiego poziomu pochodzą zaspokajane (czyt. kupowane) potrzeby:

1. Kupując sobie zawsze zostawiaj bufor na kupowanie dla innych. Poziom endorfin, jakie daje poczucie robienia czegoś dla innych niebywale korzystnie wpływa na naszą samoocenę, a w konsekwencji nawet na zdrowie fizyczne.

2. Wydawaj pieniądze w porządku odwrotnym do np. kupowania na raty. Najpierw kupuj, a konsumuj (jeśli to możliwe) później. Samo czekanie daje dodatkowe przyjemności i podkręca smak docelowego zaspokajania. Taka konsumencka gra wstępna.

3. Zamieniaj słowo wydatek na ‘inwestycja’ przy każdej okazji i tak często, jak się da. Nawet jeśli rachunek za prąd to inwestycja w światło niezbędne do ujrzenia wieczorową porą, jak cudowną masz żonę, albo męża.

4. Kupuj końcową wartość dla siebie, a nie przedmioty materialne. Zawsze od samego faktu zakupu wycieczki na Dominikanę, lepsze będą chwile relaksu i doświadczenie wytchnienia w otulinie bezkresu transparentnego turkusu, które tam dostaniesz (oczywiście, jeśli tak lubisz).

5. Zanim wydasz (zainwestujesz) zawsze, ale to zawsze zatrzymaj się jeszcze na jedną chwilę i zainwestuj niewielki wysiłek w sprawdzenie, czy to co wabi twe oczy i duszę jest ci naprawdę aż tak potrzebne. Pomyśl raz jeszcze czy twoje życie bez tego faktycznie nie może pójść dalej?

Na sam koniec coś jeszcze. Ktoś może teraz pomyśleć: “Wszystko ok, ale co z comiesięcznymi ratami z okazji kredytu hipotecznego?” Odpowiem, że wszystko to samo jak wyżej – w zakresie do tego rodzaju pasującym – plus to, że jak wyjdziesz z banku (albo się wylogujesz) kup coś dla siebie. Małego, drobnego i takiego, które niezmiennie sprawia, że czujesz się dobrze. Np. jeśli lubisz słuchać muzykę, kupując walutę w zaprzyjaźnionym kantorze różnicę kursów względem banku możesz przeznaczyć na zakup interesującej płyty CD w salonie muzycznym. W ciągu roku zbierzesz kolekcję oryginalnych 12 płyt interesujących cię wykonawców. Sam regularnie będziesz wpływał na swój dobry humor, a wypad do banku zacznie kojarzyć się z czymś miłym w miejsce koniecznego zła. Wszak pamiętaj, że nie płacisz za karę, a za własną przestrzeń i poczucie niezależności. 

Niech ci się ‘wydaje’ w szczęściu i zdrowiu zatem!